Wszystko przez Agnieszkę... Pokazała mi sowę, zakochałam się w niej (w sowie, nie w Agnieszce :) i w przypływie przedkiermaszowej weny machnęłam całą gromadkę szydełkowych sówek. Najpierw była taka musztardowa z zielonymi skrzydłami i pomarańczowym dziobem. Po zrobieniu kilku sówek, zaczęłam inaczej robić oczy... Po prostu na początku zmieniłam kolor włóczki zamiast wyszywać je na końcu, przy wykończaniu. Jest i fioletowa sówka. Jakaś taka zakochana wyszła :) I słitaśnie różowa. Ta poniżej…
1.2k